Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com
Legia powiększyła przewagę nad drugim Lechem Poznań do 2 punktów. To tyle,
jeżeli chodzi o pozytywy (oczywiście z punktu widzenia kibica Legii). Co do
samego meczu mogę powiedzieć tylko tyle, że się odbył. Legia nie stworzyła
sobie żadnej 100% okazji. Głównie dzięki, autobusowi postawionemu przez
podopiecznych Kamila Kieresia. Na plus w grze Bełchatowa można dać fakt, że jak
się bronili to (niestety) całym zespołem, jak atakowali to też praktycznie
całym zespołem.
Im dłużej oglądam mecze Legii, zastanawia mnie jeden fakt, co
w tym zespole robi Janusz Gol? Czy trener najpierw Skorża, a teraz Urban nie
widzą, że ten zawodnik jest słaby? Na serio, znajdźcie mi jeden mecz (oprócz
meczu ze Spartakiem na Łużnikach), w którym zagrał dobrze, i nie z zespołem
pokroju Huragan Wołomin (przy całym szacunku). Ten facet, jest jednym z wielu
przykładów w naszej lidze, jak można zagrać 1 dobrą rundę (a w wielu
przypadkach, nawet i nie tyle) i być ustawiony na wiele sezonów. Janusz lubię
Cię, i wydajesz się być całkiem spoko gościem, ale grać przez dłuższy czas
(patrz. dłużej jak 1 mecz) na wysokim poziomie, to ty nie potrafisz. No, ale przynajmniej na
Łazienkowskiej 3 widzieliśmy, chociaż jednego gola, szkoda tylko, że nie była
nią piłka umieszczona w bramce. Jego kariera z resztą przypomina mi trochę
karierę Piotra Gizy. Najpierw solidny ligowy zawodnik, potem przyjście do
Legii, max. 1 dobry sezon, (chociaż Janusz późno "wystrzelił") i
potem chujnia. W przypadku Gizy skończyło się odesłaniem do rezerw, powrocie do
Cracovii na chwilę, a teraz jest grającym trenerem w V lidze. Niezły zjazd, co
nie.
Ten mecz pokazał jeszcze jedną przykrą rzecz. Bez Miro
Radovicia ten zespół, jeżeli chodzi o rozgrywanie akcji praktycznie nie
istnieje. Furman jest jeszcze za młodym zawodnikiem, żeby udźwignąć ciężar gry
(kij, z tym, że Fabregas w jego wielu, był już zawodnikiem, od którego Wenger
zaczynał wystawianie składu). Vrdoljak nie jest typowym zawodnikiem do
rozgrywania akcji, a o Golu nie wspomnę (patrz wyżej).
Niestety, z taką grą będzie bardzo ciężko o mistrzostwo. I chociaż ostatni
sezon pokazał, że nie trzeba jakoś bardzo dobrze grać, żeby zostać mistrzem
(Śląsk na wiosnę wygrał 5 meczy i patrząc tylko na tabelę uwzględniającą wiosnę
2012, uplasowałby się na 7 miejscu), to przy mimo wszystko, ale z taką grą nie ma,
co się pchać nawet do euro pucharów, bo znowu będzie blamaż z mistrzem
Azerbejdżanu, Kazachstanu, czy Mołdawii. Jakby nie awansowali, to przynajmniej oszczędziliby
na podróży, piłkarze mieli by dłuższe urlopy, a kibice mogliby mówić coś typu:
"My byśmy lepiej zagrali z takimi ogórkami jak oni"
Co do meczu od strony kibicowskiej, to nie było najgorzej, ale
do naszych najlepszych mecz też to się nie zaliczało. Autobus z warszawskiego
Targówka na stadion 162, był wypełniony w 120%, a impreza zaczęła się na dobre.
Na stadionie pojawiło się prawie 18 tysięcy (lekko mówiąc) niepocieszonych po
meczu kibiców (Żyleta wyprzedana była, już w czwartek). Doping momentami nie
równy, ale przede wszystkim za cichy. Pozdrowiliśmy wszystkich naszych braci
(łącznie z odnowioną ostatnio zgodą z Juventusem), także tych, którzy z powodu
przymusowego pobytu w zakładzie odosobnienia, a także oddaliśmy hołd Żołnierzom
Wyklętym, których 1 marca był dzień pamięci. Osobiście w skali 1-10, ten mecz
pod względem dopingu oceniłbym na 6.
Ehhh... co tu więcej pisać, najlepiej oddać głos Janowi Urbanowi, który
czuje ducha Macieja Skorży i poprzedniego sezonu, mówiąc: "Szczerze mówiąc, nie potrafię tego wytłumaczyć co oglądaliśmy. Wypada jedynie przeprosić kibiców, bo mogli się czuć, jak w kolejce u dentysty". Jasiu zapomniał tylko dodać, że dzięki temu wynikowi, liga będzie ciekawsza.
Na sam koniec przepiszę Wam żart o Legii, a który nawet mi się spodobał. Chociaż przy takiej grze, jak dzisiaj z Bełchatowem, może się (niestety) spełnić:
"Warszawa, rok 2043. Na międzyplanetarnym lotnisku Okęcie ląduje statek kosmiczny linii Warszawa – Mars City. Wśród innych pasażerów wysiada elegancki mężczyzna. Widać po nim, że wraca z jakiejś ważnej podróży w interesach. Wzywa powietrzną taksówkę i po chwili znajduje się w siedzibie klubu, którego jest prezesem. Tam, w sali obrad, czekają już na niego niecierpliwie członkowie Rady Administracyjnej.
Na sam koniec przepiszę Wam żart o Legii, a który nawet mi się spodobał. Chociaż przy takiej grze, jak dzisiaj z Bełchatowem, może się (niestety) spełnić:
"Warszawa, rok 2043. Na międzyplanetarnym lotnisku Okęcie ląduje statek kosmiczny linii Warszawa – Mars City. Wśród innych pasażerów wysiada elegancki mężczyzna. Widać po nim, że wraca z jakiejś ważnej podróży w interesach. Wzywa powietrzną taksówkę i po chwili znajduje się w siedzibie klubu, którego jest prezesem. Tam, w sali obrad, czekają już na niego niecierpliwie członkowie Rady Administracyjnej.
- Prezesie, no i jak udała się misja?
- Bardzo dobrze – odpowiada zadowolony prezes – Pertraktacje nie były
łatwe, ale dałem radę: napastnik Real Mars City jest już nasz. I wypożyczyliśmy
na rok, z prawem pierwokupu, dwóch młodych, niezwykle obiecujących obrońców
Wenus United.
Wszyscy podnoszą się i biją brawa prezesowi, który, usatysfakcjonowany,
wypowiada okolicznościowe oświadczenie: Teraz jesteśmy naprawdę niepokonani! To
już ten rok!
W tym sezonie już nikt nie odbierze Legii dziesiątego mistrzostwa!"
EDIT:
Niech ten mecz skomentuje zawodnik Pogoni Szczecin, Radosław Janukiewicz. Moim zdaniem najlepszy komentarz dotej zbieraniny prawie 30 chłopa, biegających bez celu po boisku tego meczu
EDIT:
Niech ten mecz skomentuje zawodnik Pogoni Szczecin, Radosław Janukiewicz. Moim zdaniem najlepszy komentarz do
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz