sobota, 23 marca 2013

Dumka na 3 serca, czyli trójgłos po Ukrainie

źr. znalezione w czeluściach internetu

 Krzysztof Jonkisz:  
   Po raz kolejny daliśmy w wielkim stylu dupy. Dziennikarze zajadali optymizm, a kibice ślepo wierzyli w naszą świetną grę. Darek Szpakowski powiedział, że nie przypomina sobie, kiedy straciliśmy trzy bramki - Ja odpowiem, że w meczu z Urugwajem tyle straciliśmy. Błędy się mogą zdarzyć każdemu, ale to już jest wielka przesada. Oczywiście zaś nie potrafiliśmy niczego nowego w meczach towarzyskich zrobić. Wypróbować nowej taktyki ani zawodników też nie można było zrobić, bo nie było na to czasu. Cała obrona była totalnie bez formy i szkoda mi jedynie Boruca, bo chłopak pewnie mocno się wkurwił. Boenisch kolejny raz pewnie strzeli focha, że obrażamy niem... Polaka(fałszywego), Wasilewski pewnie jak będzie grał dla Legii, to będzie grać regularnie, Glik powolny bez pomysłu na rozegranie akcji, a Piszczek strzelił gola tylko zagrał beznadziejnie i dopasował się do poziomu całej defensywy. Obraniak został zmieniony, a w jego miejsce poszedł Majewski, który wrócił po dwuletniej przerwie. Nic ta zmiana nie pomogła, bo Lewandowski i Błaszczykowski gówno dają reprezentacji (o tym za moment), a Rybus to zupełnie inna postać niż w poprzednich sezonach. Oprócz efektownego strzału z pierwszej połowy, był absolutnie nie widoczny. Tyle razy już to przerabialiśmy, ale ta telenowela pewnie się skończy na San Marino. Lewandowski kolejny raz bez gola. Ile trzeba powtarzać, że dopóki będzie świętą krową, to gówno będzie grał?. Błaszczykowski miał chęci, ale też musiał w końcu dopasować się do całej drużyny.

   Oczywiście zapewne nie dojdzie do zmian z San Marino. Pewnie wygramy, ale dalej będzie grali padakę, a piknik będzie się cieszyć, że nastrzelaliśmy kilka bramek. Skończmy z tym wywyższaniem się, bo jak słyszałem przed spotkaniem, że to my będziemy lepszym zespołem, to lekko zacząłem szydzić i zresztą, słusznie tak postąpiłem...

  
Mihajlo:
   Są takie mecze, których nie powinno się oglądać na trzeźwo, lub odtwarzać je więźniom w więzieniach o zwiększonym rygorze, w ramach resocjalizacji. Taki kabaret zafundowali nam „piłkarze” „trenera” Fornalika. Owszem, jako pesymista w sprawie naszej reprezentacji (jak i większości występów naszych klubów w euro pucharach), spodziewałem się, że przegramy ten mecz, ale max jedną bramką. A tu taki wał 2-0 już po 7 minutach. Nasza kadra nie jest, ani trochę lepsza (a nawet jest chyba gorsza), od kadry Smudy. Taktyka wygląda, mniej więcej tak, jak to wczoraj na relacji bomba-per-bomba opowiadał Grzegorz Szamotulski z kursów trenerskich, jeden z wykładów miał z Hubertem Małowiejskim (to ten gość, co miał rozpracowywać rywali na EURO). Mecz z Grecją, pan Hubert tłumaczy piłkarzom i Dyzmie, jak grają Grecy, dokładnie rozrysowuje itd., na co Franio odzywa się „A tam chuja grają, gramy swoje”. No i zagraliśmy na jakże zwycięski remis 1-1. Taktyka, a w zasadzie jej brak najbardziej kalał w oczy wczoraj. Nie było żadnego pomysłu jak wyprowadzić akcję, żeby oddać groźniejszy strzał. Robert „Hinten” Lewandowski bił dalej swój rekord w nie zdobyciu bramki w reprezentacji, który pewnie skończy bić w meczu z San Marino (serio, śmiałbym się przez tydzień, jakby nawet w tym meczu nie strzelił, mielibyśmy swojego Torresa). Ale ja osobiście nie wystawiłbym w tym meczu Lewandowskiego, tylko chociażby Milika. „Hinten” niech się jak na klasowego napastnika przystało wykaże w meczu z trochę poważniejszą reprezentacją (nawet Mołdawią). Po takich meczach jak ten wczorajszy, sam Robert odpowiedział na pytanie Romana Kołtonia „A dlaczego nie Barcelona?” Właśnie, dlatego Roman, dlatego

   O obronie nie będę pisał, bo to jest obraz nędzy i rozpaczy (oprócz Boruca, który nie miał jakoś wiele do powiedzenia przy bramkach). Boenisch to jedno wielkie nie porozumienie, i szczerze wolę już memłona Wawrzyniaka, który owszem nie jest najlepszym obrońcą i też popełnia błędy, ale przynajmniej się stara, a nie Boenisch ciągle spóźniony, a w momencie oddawania strzału przez Ukraińca na 1-0, miał w POLU KARNYM METR WOLNEGO MIEJSCA, a potem się dziwimy, że mamy wyniki, jakie mamy. Glik nie miał pomysłu na wyprowadzenie akcji, ale to tak jak pisałem wcześniej, że to jest kłopot całej drużyny. Wasilewski widać, że nie gra, na co dzień w klubie i gra na możliwie najwyższym poziomie sprawia mu kłopoty. Piszczek, zawodnik podobnie jak Lewy, nie daje nich reprezentacji, i obraz tego niech nie zakłóca bramka zdobyta wczoraj przez niego, to był jedyny pozytywny moment jego gry, dalej to był poziom taki, jaki prezentował chociażby na EURO.

Jeżeli chodzi o linię obrony, jakby ja ją zestawił na San Marino to od lewej: Wawrzyniak – Glik, Salamon (ew. Komorowski) – Celeban. Owszem przeciwnik nie jest wymagający, tym bardziej, że wczoraj Anglia (z którą zremisowaliśmy) rozprawiła się z kelnerami 8-0. Więc taki mecz, na zgranie się obrony byłby dobry.
Powinniśmy też, myślę przy całym szacunku dla Kuby, zmienić kapitana. Powinna to być osoba dużo bardziej charyzmatyczna, która potrafiłaby wstrząsnąć zespołem, jak trzeba to i by opierdoliła, jak wczoraj by się przydało. Ja osobiście widzę, u nas, jako kapitana albo Wasyla, albo Boruca. Nie wiem jak to wygląda w szatni, może Kubuś umie opieprzyć kolegów, ale sądząc po wywiadach, czegoś mu brakuje do bycia kapitanem.

Krzysztof Żłobiński:


   Po raz kolejny rozbudzone zostały wielkie nadzieje i po raz kolejny mamy syndrom dnia powszedniego. Stan ducha polskiego narodu po sromotnej porażce z Ukrainą idealnie oddają legendarne słowa „po tym meczu czułem się jak dziwka po gangbangu” Tomasza Wróbla. We wczorajszym meczu w polskiej reprezentacji zabrakło wszystkiego: defensywny, ofensywy, pewnego bramkarza i lidera. Zero pomysłu na grę, kreatywność rodem z ligi okręgowej. Dodatkowo na trybunach zabrakło w wykonaniu kibiców Januszów tzw. pierdolnięcia przez co wczorajsze spotkanie oglądało się jak przeciętny mecz w polskiej Ekstraklasie (zwłaszcza w drugiej połowie) a nie jak mecz o wszystko”. Swoją drogą polskiej prasie, piłkarzom i kibicom powinno zabronić się używania tego stwierdzenia – nie przypominam sobie, żebyśmy w takim meczu w ostatnich 15 latach odnieśli sukces, a wydaje się, że dodatkowa presja związana z używaniem tego terminu pęta piłkarzom nogi a trenerom mózgi. Nie mam zamiaru pastwić się nad poszczególnymi piłkarzami, uczynili to moi koledzy. Chcę zwrócić jednak uwagę na nieumiejętność wyciągania wniosków przez piłkarzy i sztab szkoleniowy – po każdym (przegranym) meczu słyszymy to samo – „oddaliśmy mecz bez walki”, „zawiodła obrona, „mamy za dużą dziurę w środku pola”, „Lewandowski został odcięty od podań” blablabla. W takim razie niech ktoś mi powie: Za co kurwa wszyscy oni biorą pieniądze? (chciałem to wyrazić w sposób jak najbardziej kulturalny, ale niestety nie da się). Biorąc pod uwagę zarobki całego sztabu (wyjdzie pewnie jakieś 200-250 tys. miesięcznie) to z meczu na mecz zamiast grać coraz gorzej powinna grać coraz lepiej. A tak wyjdzie do dziennikarzy Błaszczykowski czy Fornalik, rzucą tego rodzaju frazesami, w domyśle rzucając: weźcie wy się od nas opierdolcie. PZPN powinien chyba przestać zajmować się tak dobrze reprezentacją i obciąć pieniądze przeznaczone na zgrupowania, premie, wypłaty dla sztabu i zacząć wymagać wyników. W obecnej sytuacji lepiej byłoby chyba znaleźć 5-6 internautów, zapłacić im po 3 tys. miesięcznie a resztę pieniędzy wydać w inny sposób.
   Dodatkowo należy wydać zakaz uprawiania zawodu trenerom, którzy twierdzą, że jak zawodnik w miarę prosto umie kopnąć piłkę ze stałego fragmentu gry to nadaje się na plejmerkera. Tak było z Obraniakiem, tak teraz jest z Majewskim, w akcie desperacji to niedługo ktoś odkurzy Cywkę czy Milę. Tylko jaki będzie tego efekt? Najprawdopodobniej żaden. 
   Kończąc chce wspomnieć o następnym meczu z San Marino. We wtorek na boisku w wyjściowej jedenastce nie powinien wybiec żaden zawodnik z wczorajszego spotkaniu. Pokręcenie kelnerami i nastrzelanie im worka bramek (choć i tak się skończy na dwóch, góra trzech) powinno być zabawą i nagrodą. Wczoraj nikt na coś takiego nie zasłużył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz