(fot. wikipedia.org)
Zimowe mercato
z pewnością nie należało do najciekawszych. Wśród głównych przyczyn tego stanu
rzeczy wymieniano niechęć trenerów do wywoływania rewolucji w ustabilizowanych
często kadrach zespołów czy też brak woli prezesów do wydawania pokaźniejszej
gotówki na transfery. Każdy fan futbolu liczy jednak na to, że wynagrodzi sobie
to w letnim okienku. Prasa na całym kontynencie będzie zapewne ekscytować się
transferem Garetha Bale’a i innych gwiazdek, którzy „wystrzelą” w drugiej
części sezonu czy też zastanawiać się, ile gotówki tym razem zdoła zaoszczędzić
Arsene Wenger. Nie można zapominać jednak o tym, że ten gorący okres dotyczy
również trenerów. Już niedługo w gazetach i na portalach internetowych dziennikarze zaleją nas mnóstwem spekulacji o
roszadach w takich klubach jak Real Madryt, Manchester City czy Arsenal.
Najważniejsze pytanie w tej układance brzmi jednak inaczej: Kogo wybierze Roman
Abramowicz? Kto zostanie trenerem Chelsea?
Wydawać by się
mogło, że w ubiegłym sezonie, po latach poszukiwań, Abramowicz znalazł trenera
idealnego. Roberto di Matteo zastąpił na stanowisku menadżera Andre
Villasa-Boasa. Zastał drużynę rozbitą, skłóconą, lekko podstarzałą. Miał
doprowadzić ją w miarę bezboleśnie do końca rozgrywek, przygotować grunt pod
nowe rozdanie – pojawienia się w sezonie 2012/2013 na ławce kolejnej
trenerskiej gwiazdy. Nikt się jednak nie spodziewał, że stosunkowo nieznany
Włoch spełni marzenie rosyjskiego właściciela. Osiągnie coś, na czym zęby
połamał sobie Jose Mourinho czy Carlo Ancelotti. Wygra mianowicie Ligę
Mistrzów. W pakiecie dorzucił do tego również Puchar Anglii, co sprawiło, że
sezon, mimo marnych widoków, można było zaliczyć do udanych. Mimo że drużyna
nie była w stanie odrobić straty do klubów z Manchesteru i zakończyła sezon
dopiero na 6. miejscu w tabeli, Abramowicz nie miał innego wyjścia. Nie udało
mu się znaleźć nikogo, kto podjąłby się osiągnięcia z klubem jeszcze większych
sukcesów. Nie pozostało mu nic innego, jak podpisać kolejną umowę z di Matteo
na kolejny sezon. Włoch miał spróbować podbić tym razem i Premier League . Na
korzyść Włocha działało to, że potrafił dogadać się z szatnią, ustawić drużynę
tak, aby osiągała korzystne rezultaty czy też to, że umiał tak rotować składem,
że ciężko któremu zawodnikowi ciężko było narzekać na kompletny brak gry. Abramowicz
to docenił a na dodatek postanowił ułatwić mu to zadanie. W tym celu sypnął
gotówką na transfery, dzięki czemu do klubu przyszli młodzi zawodnicy tacy jak
Hazard czy Oscar, z którymi gra Chelsea miała być jeszcze efektowniejsza i
skuteczniejsza.
Niestety, po
pewnym czasie demony z poprzedniego sezonu powróciły. Di Matteo został wkrótce
zwolniony, po odpadnięciu w katastrofalnym stylu z Ligi Mistrzów. Po raz
kolejny ruszyła medialna machina – kolejni dziennikarze prześcigali się w
podawaniu informacji o coraz to nowych nazwiskach na trenerskiej giełdzie.
Powtórzyła się sytuacja z końcówki poprzedniego sezonu. Abramowiczowi nie udało
się przekonać ani Guardioli ani skłonić do powrotu Jose Mourinho. Wybór
właściciela po raz kolejny okazał się nieoczekiwany. Na trenera został
mianowany Rafael Benitez. Decyzja ta nie została zbyt dobrze odebrana przez
fanów. Wypominano Hiszpanowi trenowanie w przeszłości nielubianego przez nich
Liverpoolu, stosunkowo długi okres bez zdobycia poważnego trofeum czy też
długie bezrobocie po jego rozstaniu z Interem Mediolan. Atmosferę podgrzał
fakt, że Benitez miał być tylko „strażakiem”, który podobnie jak di Matteo miał
doprowadzić zespół do końca sezonu. Nie przeszkodziło mu to jednak w
zarekomendowaniu właścicielowi nieprzedłużania wygasających kontraktów z
Ashleyem Cole i Frankiem Lampardem, czym wywołał kolejną falę niezadowolenia (później
jednak okazało się, że Cole zostanie na następny sezon a Lampard po serii
kapitalnych występów również może pozostać w klubie). Mimo buńczucznych
zapowiedzi samego Beniteza o gotowości poprowadzenia drużyny w następnym
sezonie, kibice i Abramowicz nie pozostawili mu żadnych wątpliwości. Gra
zespołu w żadnym stopniu nie polepszyła się, Benitez nie umie wykorzystać
potencjału Maty, Hazarda czy Oscara, fanowi Chelsea ciężko się to wszystko
oglądało. W ubiegłą środę Rafa nie wytrzymał na konferencji prasowej i
skrytykował właściciela i fanów. Zapoczątkował tym samym kolejną sagę pt.
„Abramowicz szuka trenera”.
Po raz kolejny rosyjski właściciel Chelsea
staje przed ciężkim zadaniem. Jego wymarzony kandydat, Josep Guardiola, wybrał
ofertę Bayernu Monachium. Chętnym okiem spogląda w kierunku Jose Mourinho. Portugalczyk nie ukrywa, że chętnie wróci do
Anglii, ale ma w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym nie wiadomo,
czy obaj panowie nie postąpią w myśl zasady, że „nie wchodzi się dwa razy do tej
samej rzeki”. Z kolei Juergen Klopp stwierdził, że praca w Chelsea kompletnie go
nie interesuje. Natomiast tacy kandydaci jak David Moyes czy Laurent Blanc to
kompletne science-fiction. Rynek trenerski nie obfituje w poważne kandydatury,
które nie są związane z koniecznością płacenia poprzedniemu klubowi odstępnego.
Po przypadku AVB Abramowicz zapewne takich praktyk zaniecha.
Z pomocą
Rosjaninowi przyszedł dzisiaj nieco zapomniany Guus Hiddink, trener Chelsea w
końcówce sezonu 2008/2009, który powiedział: Bardzo podobała mi się przygoda w
Chelsea. Byłem tam niemal przez pół roku i w 27 czy 30 meczach przegraliśmy
tylko z Tottenhamem, a w pozostałych spotkaniach odnotowaliśmy pozytywne
wyniki. Teraz w tym klubie nastąpiło wiele zmian. Jednak ja jako jedyny nie
byłem stamtąd zwolniony. (…)
Holenderskiej telewizji powiedziałem już, że po
tym sezonie chcę zakończyć karierę trenerską. Jednak mam jeszcze inne opcje
poza pracą w Anży. Jesienią będę miał już 67 lat, ale dopóki czuję radość z
trenowania i mam niezbędna do tego energię, to mogę wciąż pracować w tym
zawodzie. Nie mogę jednak przewidzieć, gdzie będę trenował w przyszłym sezonie.
Wydaje się, że Hiddink jest bardzo dobrym kandydatem: posiada odpowiednie doświadczenie i autorytet w szatni, po pracy w Rosji jest zapewne przyzwyczajony do ekscentryzmu właścicieli i szaleństw na rynku transferowym, a na dodatek kojarzyć się może z prawie udanym powstrzymaniem wielkiej Barcelony w marszu po Ligę Mistrzów w sezonie 2008/2009. Jedyną wadą jest w zasadzie jego dość podeszły wiek, który może uniemożliwić budowę perspektywicznej drużyny, do czego ponoć dążą ludzie ze Stamford Bridge.
Wydaje się, że Hiddink jest bardzo dobrym kandydatem: posiada odpowiednie doświadczenie i autorytet w szatni, po pracy w Rosji jest zapewne przyzwyczajony do ekscentryzmu właścicieli i szaleństw na rynku transferowym, a na dodatek kojarzyć się może z prawie udanym powstrzymaniem wielkiej Barcelony w marszu po Ligę Mistrzów w sezonie 2008/2009. Jedyną wadą jest w zasadzie jego dość podeszły wiek, który może uniemożliwić budowę perspektywicznej drużyny, do czego ponoć dążą ludzie ze Stamford Bridge.
W tym wszystkim nie możemy zapominać, że Abramowicz
jako właściciel klubu jest absolutnie nieprzewidywalny, czego dowodem było
wiele transferów czy zmian na trenerskiej ławce. Nie liczy się przy tym z nikim
i z niczym, wydaje się, że lubi szum, który go wtedy otacza. Z pewnością
Abramowicz nie zawiedzie w letnim okienku transferowym i po raz kolejny
zszokuje kibiców. Pytanie tylko, czy aby na pewno wyjdzie to na dobre samemu
klubowi.
bardzo przyjemny tekst, dobra analiza, fajnie się czyta. czekam na następne :)
OdpowiedzUsuń